Pliki cookies miały na zawsze zniknąć z przeglądarki Chrome, ale wszystko wskazuje na to, że do tego nie dojdzie. Okazuje się bowiem, że Google zmieniło zdanie w tej sprawie, co ma bezpośredni wpływ na przyszłość przeglądarki i funkcjonowanie internetu. Zamiast całkowitego wycofania plików cookies firma postanowiła zmodyfikować swoje podejście. Co się zmieni? Zobaczmy.
Google nosiło się z planem wycofania plików cookies już od jakiegoś czasu. Przypomnijmy, że amerykański gigant technologiczny po raz pierwszy wspomniał o zamiarach dotyczących usunięcia ciasteczek z przeglądarki Chrome w 2020 roku. Wówczas argumentował tę decyzję rosnącym zapotrzebowaniem użytkowników na większą prywatność w sieci oraz potrzebą wprowadzenia nowych standardów. Standardy te miały pogodzić interesy internautów wynikające z ochrony ich danych z oczekiwaniami reklamodawców dotyczącymi efektywnej reklamy emitowanej w internecie.
Jednocześnie Google sugerowało, że dotychczasowe metody mające zapewnić większą prywatność w sieci, takie jak blokowanie ciasteczek przez inne przeglądarki, mogą w przyszłości doprowadzić do negatywnych konsekwencji. Firma przestrzegała między innymi przed wzrostem popularności bardziej inwazyjnych technik śledzenia, takich jak chociażby fingerprinting, który polega na analizie dużych zbiorów danych.
Słowem: Google dążyło do stworzenia bardziej prywatnego internetu. W tym celu rozpoczęło prace nad Privacy Sandbox – zestawem narzędzi mających zastąpić wspomniane już pliki cookies bardziej przejrzystymi metodami. I tak twórca najpopularniejszej przeglądarki internetowej zapowiedział w 2020 roku, że w ciągu dwóch lat wyeliminuje third-party cookies, dając czas wszystkim na dostosowanie się do zmiany.
Sprawdź również: Google Consent Mode v2, czyli tryb zgody, którego nie możesz pominąć. Na czym polega?
Mimo wcześniejszych zapowiedzi Google nie dotrzymało obietnicy, bo firmie nie udało się w terminie wycofać z przeglądarki Chrome third-party cookies. Potem, z różnych przyczyn, spółka przekładała ten termin jeszcze kilka razy, argumentując przeciągający się czas potrzebą dopracowania nowych technologii oraz koniecznością dogadania się z reklamodawcami. W rezultacie wycofanie ciasteczek zostało przesunięte najpierw na 2023 rok, a następnie na rok 2024.
Teraz jednak wiemy, że Google zupełnie zmieniło zdanie w sprawie plików cookies. A mianowicie całkowicie zrezygnowało z zamiaru ich usunięcia ze swojej przeglądarki. Dlaczego tak się stało, co zmotywowało firmę do obrania nowego stanowiska, a także czy pozostawione ciasteczka będą działać jak dotychczas? Za chwilę do tego dojdziemy. Najpierw mała dygresja dla uporządkowania informacji i zrozumienia powagi sprawy.
Zacznijmy od wyjaśnienia, czym w ogóle są ciasteczka oraz do czego służą pliki cookies. A więc pliki cookies to niewielkie pliki tekstowe, które przeglądarka internetowa zapisuje na urządzeniu użytkownika odwiedzającego strony internetowe. Ich głównym zadaniem jest przechowywanie informacji o sesji użytkownika, takich jak preferencje, loginy czy dane potrzebne do personalizacji treści. Wszystko to ma sprawić, że dana strona internetowa zapamięta swojego użytkownika i podczas kolejnej wizyty na przykład zaproponuje podobne produkty do tych, które przeglądał ostatnio.
Pliki cookies dzielą się na różne rodzaje, w tym na cookies pierwszej strony (first-party cookies) i cookies trzeciej strony (third-party cookies). First-party cookies są tworzone bezpośrednio przez stronę, którą odwiedza użytkownik, i służą do poprawy doświadczeń użytkownika, na przykład poprzez zapamiętywanie preferencji językowych. Z kolei third-party cookies są umieszczane na urządzeniu użytkownika przez zewnętrzne serwisy, takie jak sieci reklamowe, i są wykorzystywane do śledzenia użytkownika na różnych stronach internetowych. To właśnie dzięki nim możliwe jest bardziej precyzyjne targetowanie reklam. Między innymi dlatego zauważasz reklamy tej marki na Facebooku, której witrynę www odwiedziłeś wcześniej tego dnia.
Co za tym idzie pliki cookies odgrywają szalenie istotną rolę dla wydawców, reklamodawców i marketerów, ponieważ umożliwiają im śledzenie aktywności użytkowników, analizowanie ich zachowań oraz personalizowanie treści reklamowych. Dzięki tak dopracowanym kampaniom reklamowym wszystkie te grupy podmiotów mogą skuteczniej wpływać na swoich potencjalnych klientów i przekonywać ich do zakupów. Ponadto ciasteczka pozwalają na monitorowanie efektywności reklam i ich optymalizację. A stąd już niedaleko do lepszej strategii marketingowej i wyników finansowych.
Wracając do głównego wątku: dlaczego Google w ogóle zmieniło zdanie w sprawie plików cookies i postanowiło je zachować? Przede wszystkim chodziło o niezadowolenie branży reklamowej oraz naciski ze strony regulatorów. Otóż pojawiły się na rynku obawy, że wycofanie third-party cookies mogłoby negatywnie wpłynąć na działalność firm, które nie tylko opierają się na reklamowym modelu biznesowym, ale również posiłkują się reklamą internetową, a ta, jak już wiemy, zależy od ciasteczek.
W odpowiedzi na te obawy Google zdecydowało się na wprowadzenie nowych opcji w przeglądarce Chrome. Firma postanowiła, że zamiast całkowitego wycofania third-party cookies, użytkownicy będą mieli możliwość bardziej świadomego zarządzania swoimi ustawieniami prywatności. Na przykład będą mogli dokonywać wyboru ustawień dotyczących prywatności podczas przeglądania sieci oraz zmodyfikować te ustawienia w dowolnym momencie. Takie rozwiązanie ma nie tylko zapewnić większą elastyczność internautom, ale również zminimalizować trudności branży reklamowej wynikające z rosnącej potrzeby ochrony danych, które pozostawiamy w sieci.
Jednocześnie z omawianą zmianą Google nie zamierza porzucić prac nad Privacy Sandbox. Wręcz przeciwnie, gigant technologiczny będzie kontynuować rozwój tego projektu. W jego ramach firma zamierza opracowywać nowe API, które będzie działać lepiej niż third-party cookies, a więc zapewni wydawcom i reklamodawcom potrzebne dane, i jednocześnie będzie lepiej dbać o prywatność użytkowników w sieci.
Istnieje ku temu duże prawdopodobieństwo, bo według przedstawicieli Google projekt Privacy Sandbox jest stale udoskonalany na podstawie opinii zebranych od różnych interesariuszy, w tym regulatorów, deweloperów i przedstawicieli branży reklamowej.
Co do samego Privacy Sandbox, przypomnijmy, że nie jest on zupełnie świeżym przedsięwzięciem. A mianowicie Google prowadzi nad nim prace od kilku lat. Wiemy też, że głównym elementem Privacy Sandbox jest Topics API. Jest to mechanizm, który przydziela użytkownikom listę zainteresowań na podstawie ich ostatniej aktywności online. Następnie zainteresowania te są wykorzystywane przez wydawców do dopasowania reklam. Przy czym reklamodawcy otrzymują od Google’a minimum danych. Co ważne, wspomniane dane są przetwarzane bezpośrednio na urządzeniach użytkowników, co ma znacząco podnieść poziom prywatności.
Oprócz Topics API Privacy Sandbox oferuje również inne technologie, takie jak Protected Audience API, które mają na celu zastąpienie tradycyjnych cookies w obszarze personalizacji reklam i mierzenia ich skuteczności. Protected Audience API pozwala na remarketing bez śledzenia zachowań użytkowników na różnych stronach. Do tego inne technologie Privacy Sandbox umożliwiają mierzenie skuteczności reklam bez identyfikowania poszczególnych użytkowników. W efekcie wszystkie te mechanizmy razem tworzą ekosystem, który godzi interesy internautów i reklamodawców.
Nie ulega wątpliwości, że prywatność użytkowników internetu jest szalenie ważna – koniec końców dotyczy to każdego z nas. Z drugiej strony decyzja Google o pozostawieniu plików cookies jest dobra dla reklamodawców, wydawców i marketerów. Dzięki temu nadal będą mogli prowadzić swoje biznesy jak dotychczas, nie martwiąc się, że główny gracz na rynku przeglądarek internetowych zmienił zasady gry.
Co więcej, pozostawienie plików cookies daje firmom na całym świecie więcej czasu na dostosowanie się do nadchodzących zmian i przygotowanie nowych narzędzi do analizy danych, które będą zgodne z przyszłymi regulacjami dotyczącymi prywatności. Ostatecznie wiemy przecież, że Google będzie kontynuować pracę nad Privacy Sandbox, a więc jakichś zmian w bliższej lub dalszej przyszłości należy się spodziewać.
Ale to nie koniec. Zmiana decyzji w sprawie plików cookies nie jest jedyną nowością, którą w ostatnim czasie zaserwowało nam Google. Na początku sierpnia gigant technologiczny ze Stanów Zjednoczonych pochwalił się wprowadzeniem do swojej przeglądarki trzech nowych funkcji opartych o algorytmy sztucznej inteligencji.
Po pierwsze, mowa o rozszerzeniu funkcji Google Lens na przeglądarkę Chrome dla komputerów stacjonarnych, co pozwala użytkownikom na jeszcze łatwiejsze wyszukiwanie obrazem i zadawanie pytań dotyczących treści, które widzą na ekranie. Dzięki tej aktualizacji bez konieczności opuszczania bieżącej karty można kliknąć ikonę Google Lens w pasku adresu lub skorzystać z menu kontekstowego, aby następnie najechać kursorem na przykład na zdjęcie walizki, którą widzimy na ekranie komputera, żeby potem na pasku z boku zobaczyć chociażby sugestie zakupowe. A te można zmodyfikować poprzez dodatkowe pytania, na przykład o kolor, rozmiar i tak dalej.
Kolejną nowością jest funkcja Tab Compare, która została stworzona, aby ułatwić internautom porównywanie produktów podczas zakupów online. Kiedy użytkownicy mają otwartych kilka zakładek z różnymi produktami, Chrome automatycznie generuje zestawienie najważniejszych informacji, takie jak cena i parametry, w jednym przejrzystym miejscu. Na przykład jeśli ktoś szuka nowego telewizora, funkcja ta wygeneruje tabelę porównawczą, która zbierze wszystkie istotne informacje z różnych stron.
Ostatnią z nowości jest ulepszenie funkcji przeszukiwania historii przeglądania. Opcja ta pozwala na bardziej naturalne i konwersacyjne wyszukiwanie odwiedzonych stron. W praktyce wygląda to tak: jeśli użytkownik nie pamięta dokładnie nazwy strony, którą odwiedził tydzień temu, może wpisać pytanie, takie jak „Jaki sklep z rowerami oglądałem w ubiegłym tygodniu?”, a Chrome, dzięki wsparciu AI, wyświetli odpowiednie strony z historii przeglądania. Funkcja ta jest opcjonalna, co oznacza, że można ją łatwo włączać lub wyłączać w ustawieniach przeglądarki. Co wydaje się oczywiste, dane z trybu incognito nie są uwzględniane w wynikach wyszukiwania historii.
Zachęcamy do komentowania naszych artykułów. Wyraź swoje zdanie i włącz się w dyskusje z innymi czytelnikami. Na indywidualne pytania (z zakresu podatków i księgowości) użytkowników ifirma.pl odpowiadamy przez e-mail, czat lub telefon – skontaktuj się z nami.
Administratorem Twoich danych osobowych jest IFIRMA S.A. z siedzibą we Wrocławiu. Dodając komentarz na blogu, przekazujesz nam swoje dane: imię i nazwisko, adres e-mail oraz treść komentarza. W systemie odnotowywany jest także adres IP, z wykorzystaniem którego dodałeś komentarz. Dane zostają zapisane w bazie systemu WordPress. Twoje dane są przetwarzane na podstawie Twojej zgody, wynikającej z dodania komentarza. Dane są przetwarzane w celu opublikowania komentarza na blogu, jak również w celu obrony lub dochodzenia roszczeń. Dane w bazie systemu WordPress są w niej przechowywane przez okres funkcjonowania bloga. O szczegółach przetwarzania danych przez IFIRMA S.A dowiesz się ze strony polityki prywatności serwisu ifirma.pl.
Z Biurem Rachunkowym i aplikacją IFIRMA masz wszystko pod kontrolą i w jednym narzędziu!